EDUKACJA PRZEDE WSZYSTKIM

Z powodu możliwości otrzymania atrakcyjnych unijnych dotacji na pierwszą działalność, jak grzyby po deszczu zaczęły pojawiać się na naszym rynku coraz to nowe firmy. Sam fakt możliwości otrzymania sporego zastrzyku gotówki (ok 20 tyś. zł.) sprawia, że zaczynamy myśleć jak podmiot liryczny w autoironicznej piosence Hansa „Polak wyjątkowy”. Sympatyczny raper śpiewa w niej „Własna firma to jest biznes i nie będę się prosić”.

 

Z powodu możliwości otrzymania atrakcyjnych unijnych dotacji na pierwszą działalność, jak grzyby po deszczu zaczęły pojawiać się na naszym rynku coraz to nowe firmy. Sam fakt możliwości otrzymania sporego zastrzyku gotówki (ok 20 tyś. zł.) sprawia, że zaczynamy myśleć jak podmiot liryczny w autoironicznej piosence Hansa „Polak wyjątkowy”. Sympatyczny raper śpiewa w niej „Własna firma to jest biznes i nie będę się prosić”.

Sama idea założenia własnego biznesu jest oczywiście super. Czy jednak my jako lokalne społeczeństwo jesteśmy przygotowani, by na dość trudnym regionalnym rynku dać sobie po prostu radę? Wiadomo, że kluczem do szczęścia zawodowego jest robić to co się lubi i jeszcze z tego żyć. Na wstępie, myśląc o działalności gospodarczej, należałoby jednak zadać sobie bardzo proste pytanie – jak dotrzeć do klienta? Mam wrażenie, że często właściciele firm otwierają sobie punkt handlowy w jakimś zakamarku i czekają aż ktoś do nich przyjdzie. Po roku zawiedzeni zwijają manele i rozczarowani wolnym rynkiem rozpoczynają poszukiwania etatu. Dlaczego tak się dzieje? Powód jest w sumie jeden, za to dość rozbudowany – przeszacowanie swoich możliwości. Chodzi tu nie tylko o sferę finansów, ale przede wszystkim o wiedzę (niekoniecznie związaną z prowadzoną działalnością). W moim dość krótkim dotąd życiu, pracując w pewnej poznańskiej grupie filmowej, miałem do czynienia z wieloma prezesami dużych firm, szefami działów marketingu i PRami. Każde spotkanie owocowało wiedzą, której nie wyniósłbym z sali wykładowej. Żyjąc i pracując tu mogę zauważyć, że większość koncepcji, które sprawdzają się w skali ogólnopolskiej, czy większych aglomeracjach, nie ma racji bytu na rynkach lokalnych. W moich przemyśleniach doszedłem do wniosku, że tak naprawdę marketing regionalny różni się ogromnie od marketingu globalnego. Inne budżety, inne relacje, inny przekrój demograficzny społeczeństwa, inne nawyki, inne kanały dystrybucji, w sumie prawie wszystko inne… Zadać więc można sobie jedno pytanie – czy my podejmując się trudu założenia i prowadzenia pierwszej firmy mamy narzędzia do określenia się w rynku lokalnym? Nawet najlepiej napisany biznesplan połączony z SUPERintuicją, nie zagwarantuje nam sukcesu, jeżeli nie znamy rynku, na którym mamy się poruszać. Dlaczego o tym wszystkim piszę…bo może warto zastanowić się nad odpowiednimi metodami edukacji rynkowych relacji regionalnych już od najmłodszych lat. Dlaczego dzieciaki z gimnazjów nie mają uczyć się o największych firmach w regionie i powodów, przez które osiągały one największe sukcesy (nie wspominając już o szkołach średnich i wyższych). Puki co nie spotkałem się do tej pory z żadnymi danymi dotyczącymi naszego regionu, które ułatwiłyby nam rozpoczęcie działalności.

Mateusz Wysocki