CZY WARTO BYĆ PATRIOTĄ?

Czy warto być patriotą?

Pierwsze skojarzenia po przeczytaniu tytułu idą zapewne w prawą stronę naszej sceny politycznej. Niestety łowców sensacji będę zmuszony nieco zmartwić. Artykuł ten dotyczyć będzie patriotyzmu lokalnego w wymiarze rynkowym, a co za tym idzie – nie będę tym razem (choć nie wykluczam tego w przyszłości) wspominać bohaterów, których krwią nasiąkła nasza ziemia.

 

Pierwsze skojarzenia po przeczytaniu tytułu idą zapewne w prawą stronę naszej sceny politycznej. Niestety łowców sensacji będę zmuszony nieco zmartwić. Artykuł ten dotyczyć będzie patriotyzmu lokalnego w wymiarze rynkowym, a co za tym idzie – nie będę tym razem (choć nie wykluczam tego w przyszłości) wspominać bohaterów, których krwią nasiąkła nasza ziemia.

Może nie wszyscy o tym wiedzą, ale stan naszego regionalnego portfela zależy w znacznym stopniu od tego gdzie robimy zakupy. Nie dość bowiem, że dajemy co do garnka włożyć sąsiadowi (choć niektórzy traktowaliby to jako kontrargument), tak jeszcze pośrednio zasilamy kasy lokalnych samorządów, gdzie być może pracuje nasza matka, żona, lub kochanka. Ostatnio zastanawiałem się na tym, jakimi pobudkami kierujemy się robiąc zakupy, czy to w Pile, Poznaniu lub Szczecinie. Czy czynnikiem decydującym jest chęć spędzenia czasu (zakupy są pretekstem) w nieco innym otoczeniu? Czy decydującym argumentem jest cena dóbr i usług? Czy może też jakościowo nasz rynek nie daje sobie rady z naszymi wymaganiami?

Uważam, że na przynajmniej jedno z powyżej zadanych pytań, każdy z nas odpowie tak (znany jest mi nawet jeden skrajny przypadek pewnego mieszkańca pewnego gminnego miasta, który nawet po produkt o 5zł tańszy udawał się do oddalonej o 30km miejscowości!). Wiadomo, że są różne pobudki napełniania kieszeni innym regionom. Wszak jeżeli chcemy powspinać się po górach, to nie zrobimy tego na naszym lokalnym poletku.

Aby zbadać zagadnienie patriotyzmu lokalnego należy oczywiście wziąć pod uwagę potrzeby mieszkańców naszego regionu, czyli oszacować popyt na dobra i usługi dostępne w okolicznych większych miastach. Przykładowo – dlaczego jedziemy poza nasze miasto do kina? Czy ze względu na repertuar? Czy też inny komfort oglądania filmów (pojęcie względne)? Jeżeli czynnikiem decydującym jest jedna z dwóch wymienionych wyżej rzeczy, to jak potencjalny remont kina, czy poszerzenie repertuaru wpłynie na ilość sprzedanych biletów? Czy koszty związane z przeprowadzeniem tego typu działań nie przerosną potencjalnych strat? Zadanie to będzie trudne do rozwiązania, ponieważ nie ma szczegółowych danych na ten temat i nie znana jest wartość potencjalnego rynku (kinowego). Póki co polecam naszą Tęczę, bo choć warunki nie są może aż tak dogodne, jak w multipleksach, to przynajmniej możemy mieć świadomość, że zostawiamy pieniądze w regionie, oszczędzając za razem na paliwie.

 

Mateusz Wysocki